IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

Share
 

 Mieszkanie nr 113

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Gość
Gość

Mieszkanie nr 113 Empty
PisanieTemat: Mieszkanie nr 113   Mieszkanie nr 113 EmptySro Lis 23, 2016 11:38 pm

*będzie ładny opis... kiedyś*:
Powrót do góry Go down
Gość
Gość

Mieszkanie nr 113 Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie nr 113   Mieszkanie nr 113 EmptySob Lis 26, 2016 2:06 am

Ulice miasta jak zawsze tętniły życiem nawet jak na okres królującej jesieni. Nie można było powiedzieć, że stanie w tłumie ludzi oczekujących na zmianę świateł w obliczu zimnego wiatru należało do jakichkolwiek przyjemności. Był jednak po części uodporniony na humory pogodowe — mieszkanie przez większość życia w Kanadzie znacząco punktowało na korzyść blondyna. Kurtka w kolorze khaki wyglądała, tak jakby zapiął ją niedbale, ale tu nie chodziło tylko o zachowanie odpowiedniej ciepłoty ciała, a odpowiedni wygląd, z którym Shane musiał się liczyć. Choć ręce trzymał w kieszeniach, na nadgarstku zawieszone miał dwie reklamówki, w których tkwiły opakowania z ciepłym jedzeniem — oczywiście z mięsem, bo i sam Kanadyjczyk, by tego nie przeżył — i dwiema paczkami pocky. Kierunek, w którym zmierzał właściciel jasnej grzywy zdecydowanie przeczył temu, jakoby wybierał się do mieszkania, które wynajmował. Tego dnia zamierzał odpocząć od swojego nadprogramowego lokatora, który na dobre władował mu się pod dach, serwując, bądź co bądź, smaczne jedzenie i… chyba tylko dlatego Yates nie wykopał tego rosyjskiego pacana na zbity pysk.
W momencie kiedy samochody kolejno zatrzymywały się na wyznaczonej odległości za sprawą świateł i oczekujący nareszcie doczekali się możliwości przejścia na drugi koniec ulicy — Shane wtopił się w tłum, który energicznie ruszył wzdłuż białych pasów. Szybko oddzielił się od innych, skręcając w lewo. Niedługo potem zniknął w jednym z wysokich, nowoczesnych budynków mieszkalnych, które były wszędzie rozsiane. Wskoczył po schodkach i wszedł do środka, minął się z jakimś chłopakiem, z którym się przywitał — bywał tutaj tak często, że kojarzył niektórych mieszkańców. W oczekiwaniu na tę cholerną windę, zdążył rozpiąć kurtkę, poprawić niebieską bluzę, niezapinaną na zamek oraz pozbawionej kaptura, by następnie wyłowić z kieszeni jeansowych spodni telefon i przejrzeć najnowsze zdjęcia rzucone na instagrama. W samej windzie po wbiciu odpowiedniego piętra przewertował twittera, publikując przy okazji jakiś post. Po opuszczeniu metalowego pudła, które poniekąd zawsze ściskały mu żołądek lekką paniką, bo odzywała się w nim klaustrofobia i strach przed zamknięciem, co jednak skutecznie ukrywał, wlepiając wzrok w ekran i zajmując swoje myśli czymś innym.
Na korytarzu skierował się w stronę drzwi ze znajomym numerem, wciąż wlepiając się w ekran wyświetlacza. Dopiero kiedy znalazł się przed swoim celem, wsadził telefon do tylnej kieszeni, wyciągając klucze z tej mieszczącej się w kurtce. Otworzył zamki i następnie znalazł się w mieszkaniu. Nie swoim, rzecz jasna, ale nie zmieniało to faktu, że tylko z osobą Shane’a w środku nabierało ono prawdziwego wyrazu. Mieszkanie Raima traktował niczym własne, choć to wynikało z niejasnych relacji, które ich łączyły. Niekoniecznie trzymały się one w ryzach jakiejś utartej definicji.
Shane nie musiał długo czekać aż czworonóg tego pajaca pojawi się przy wejściu, a jego mięśnie przez geny kotowatych odruchowo się napną, a sam organizm wyzwoli w następstwie tego adrenalinę. Absurdalny odruch, który w parze szedł ze wzdrygnięciem się. Yates zupełnie obojętny na los psa Raima wyminął go z kocią gracją. Zastał tego matoła w sypialni, do której się bezpardonowo zwalił, nie oczekując żadnego przyzwolenia.
Już możesz zacząć doceniać ten dzień, jak widzisz właśnie do ciebie wpadłem — oświadczył takim tonem, jakby jego bliski znajomy miał Shane’owi być wdzięczny za ten zaszczyt. Władował się na łóżko, zachowując w miarę zadowalającą odległość od tego natrętnego psa, który bezczelnie przylazł tu za nim, kładąc jednocześnie na pościeli dwa opakowania z jedzeniem. Shane skrzywił się wyraźnie, marszcząc przy tym nos z niekrytym jakoś szczególnie niezadowoleniem. — Przyniosłem ci coś do jedzenia, nie dziękuj, cieciu. W pierwszej kolejności zabierz ode mnie tego psa i dla jasności… — Yates zrobił w tym momencie znaczącą przerwę, posyłając Raimowi znaczące spojrzenie, jakby była to poniekąd groźba. Tak, dawał mu szansę na to, aby nie skończył głodny we własnym mieszkaniu, które prezentowało się tak dobrze dzięki obecności Lwa. — Nie dotykaj mojego ogona, zboku. Dobrze radzę. — dokończył, ściągając następnie kurtkę i pozostawiając ją gdzieś na łóżku – samotną i porzuconą. Prychnął do tego z pogardą, bo przeczuwał, że do tego kretyna to nie dotrze. Nigdy nie docierało i zdążył nauczyć się jak unikać zadrapań czy siniaków. Oczywiście raim powinien spodziewać się, że Shane będzie chciał ten jakże ważny moment uwiecznić zdjęciem jego osoby na swoim twitterze i instagramie.


Bardzo dokładny ten opis *parsk*
Powrót do góry Go down
 
Mieszkanie nr 113
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Lucid Dream :: xx :: ➜ Północna część :: Dzielnica mieszkalna-
Skocz do: