Nowe przygody Kazuyi i Rei'a.

Idziesz na wschodnią część miasta, ja na zachodnią. Spotkamy się w siedzibie. Bądź cały.
Taka była umowa. Jednak żeby dotrzymać takie umowy, najlepiej jest ją spisać na papierze, aby mieć pewność, że zostanie ona dotrzymana. Długo razem współpracowali, a kiedy nadszedł ten czas, Arno wraz z Kazuyą się rozeszli, a każdy z nich poszukiwał czegoś, co pomoże im obu w małym kłopocie. Psy nigdy nie były pokorne i zawsze lubiły się mieszać tam, gdzie ich wręcz nie chcieli.
Nie wiedział, co się dzieje z jego przywódcą, jak i również przyjacielem. Podejrzewał najgorsze scenariusze, niemniej miał nadzieję na to, że trafi mu się ten najłagodniejszy. Ten właściwy po prostu. Westchnął zrezygnowany, przemierzając miasto i wszedł do jednej z knajp w poszukiwaniu odpowiednich informacji, jak i również starając się unikać osób, które mogą mu utrudnić robotę. Trochę powęszył, popytał, udał, że wypije jedną, drugą, jak i czwartą kolejkę, po czym za nic nie płacąc, wyszedł z knajpy, wchodząc do kolejnej i kolejnej. Oczywiście do tych, które uważał za właściwe. W końcu w tym był wyjątkowo dobry.
Po raz kolejny wszedł do mało zaludnionej knajpy, a łapy go wręcz świerzbiły, widząc jak jeden typek zaczyna znęcać się nad jednym czarnokriwistym. Szybko jednak przestał, ponieważ ochrona wyprosiła go z lokalu za zakłócanie porządku. O tyle dobrze. Przynajmniej nie będzie musiał wchodzić w jakieś bezsensowne bójki, które w obecnej sytuacji nie byłyby najlepsze. Z kolejnym westchnięciem, usiadł przy barze, rozglądając się po pomieszczeniu. Chyba tym razem naprawdę się napije, aby chociaż trochę rozluźnić spięte mięśnie. Chodził tyle czasu, a on nie miał nic. Po prostu nic. Jeszcze moment, a zacznie gonić swój własny ogon. Hah...

Uważam, że ten wątek można przenieść do archiwum, bo nigdy nie będzie miał miejsca.